niedziela, 6 grudnia 2009

Podsumowanie listopada

No to lecimy powoli, co się robiło:

Tri:
Po pierwsze udało mi się zmontować filmiki z zawodów ironmana w Borównie. W archiwum jest wpis z linkami. Kosztowało mnie to kilka nie przespanych nocy. Oprócz tego, niestety miałem ogromne problemy z dostosowaniem formatu filmów do takiego, który program do obróbki filmów będzie w stanie przetrawić. W końcu po wielu próbach i wielu programach udało mi się wszystko sklecić w całość w najprostszym "windows movie maker".

Drugą ważną rzeczą był udział w "Biegu niepodległości". Pierwszy raz wystąpiłem w firmowej koszulce Entre. Start nie był zbyt udany o czym piszę post. Niestety proces twórczy jest długi i mozolny i wciąż go nie ma. Ale będzie, w którym opowiem o trudzie i wyniku.

Na razie dwa zdjęcia z biegu:












Przed biegiem spotkałem Uli :) Jak zwykle :) Ta pani jest 6 na świecie w swojej kategorii wiekowej w ironmanie!


















Finisz.

Rychu dzięki za zdjęcia!

W listopadzie dostałem pochwałę przed frontem za znaczną poprawę techniki pływania. Cieszy mnie to przeogromnie, ponieważ chciałbym coś powalczyć w sprintach triatlonowych. Coś powalczyć, czyli nie być ostatni, a może załapać się nawet do jakieś grupki. Na krótkich dystansach pływanie jest kluczowe, ponieważ dozwolony jest "drafting", czyli jazda na kole. Strata nawet kilku sekund oznacza niemożliwość podłączenia się do grupy. W związku z pływaniem wybrałem się na sprawdzian wraz z grupą IM2010. W debiucie udało mi się uzyskać całkiem przyzwoity czas - 18:43 na 1000 m. Biorąc pod uwagę zupełny brak doświadczenia w pływaniu na czas jest wynik całkiem nielichy.
















Na początku miesiąca odwiedziłem Polka w Olsztynie. W niedzielę wybrałem się na krótką przebieżkę, która okazała się być długą przebieżką, bo jezioro które miałem obiec okazało się być zdradliwym jeziorem. Wyszło wszystkiego 21 km. Okazuje się, że nie jestem w złej formie i daję sobie radę z takimi dystansami. Przy okazji zrobiłem zdjęcia mazurskiej łąki. W rzeczywistości wyglądało, to znacznie lepiej, ale "wyszło jak wyszło".

No i w końcu zacząłem dbać o wagę. Trzeba ją trochę zacząć zbijać na nowy sezon.















Dział mózgowy:


W listopadzie udało mi się zmęczyć "Autostopem przez galaktykę". Powieść ciekawa, ale chyba nie będę się nad nią rozwodził. Trzy grube tomiska poszczególnych części, chyba mnie trochę znużyły.

Listopad stał pod znakiem relacji mojego kolegi Stefana z swojej podróży po Ameryce Południowej. Stefan raz na jakiś czas wysyła mi (i kilku innym znajomym) zdjęcia i przeżycia, które spisuje w spotkanych kafejkach internetowych, gdzieś na kontynencie amerykańskim. Oto kilka zdjęć z tej niebywałej podróży:







































































Ostatecznie zacząłem coś więcej pisać, ale jak pisałem wyżej. Idzie to bardzo opornie.
 
 Wino:

Nie napiłem się ani jednego wina! ani jednego! mam nadzieję, że w grudniu, to się zmieni.

Kuba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz