niedziela, 20 grudnia 2009

Słów kilka o Californication

Nasz bohater jest pisarzem. Jednakże Hank ma jeden problem (w gruncie rzeczy ma ich kilka) nie może nic napisać. Oprócz tego pan Moody ma wielkie powodzenie u kobiet. Z całą pewnością można powiedzieć o nim Casanova. Jednakże drugi stereotyp, który przychodzi na myśl jest nietrafiony. Wzór Don Huana nie pasuje do Hanka. Wspaniały kochanek z opery Mozarta „Don Giovanni” jest osobnikiem zepsutym do szpiku kości. Johnny Deep jako Don Huan DeMarco jest jedynie podrywaczem. Casanova jest kimś więcej, jest wykształcony, posiada olbrzymią wiedzę i doświadczenie. Jest KIMŚ. Znał wiele znakomitości i przebywał u wielu znakomitych osobistości ówczesnego świata. Ludzie doceniali jego czyny, jednakże została zapamiętany tylko jako kochanek. Na tym zakończmy poszukiwania stereotypów, bo chociaż porównywanie wzorców może być bardzo ciekawym zajęciem, chciałbym zająć się udowodnieniem wszystkim niedowiarkom, że główny bohater serialu jest kimś więcej, aniżeli łamaczem kobiecych serc i zdobywcą ich cnót.
Przede wszystkim główny bohater jest osobą porządną. Nie zdradza swojej przyszłej (?), niedoszłej żony Karen, jego rozwiązłość jest spowodowana brakiem związku pomiędzy nimi. Obserwując współczesny świat dochodzę do wniosku, że uchowanie się od zdrady, z całą pewnością zakrawa na beatyfikacje. Zachowuje (wbrew pozorom) także rozsądek w doborze partnerek. Nie angażuje się w seks, który ma być zemstą na mężu, odrzuca seksualne propozycje miłości jego przyjaciela Lew Ashby'ego, kochance każe zająć się dzieckiem, a nie jego męskością. W serialowym świecie, wszystkie spotkane kobiety chcą przespać się z Hankiem, a on jedynie wykorzystuje możliwości, które stworzył mu los, ale przecież kto nie wykorzystałby takiego daru? jednakże on potrafi sobie odmówić. W jednym z pierwszych odcinków, Moody „dostaje kosza” od agentki, która „ma męża i jest szczęśliwa”, pisarz nawet nie próbuje wpłynąć na zmianę jej zdania.
Główny bohater jest również osobą, którą śmiało można uznać za inteligenta. Jego książka (najprawdopodobniej) nie jest napisana w stylu, który prezentują współczesne „gwiazdy” polskiej literatury, takie jak Dorota Masłowska, czy Michał Witkowski. Chociaż nie znamy ani treści, ani języka można, to wywnioskować z wywiadu udzielonego Henremu Rollinsowi. Na antenie krytykuje powszechne, także w Polsce, skróty takie jak „LOL”, „BJ” (blowjob). Pseudomowa jest obecna przede wszystkim w internecie, w którym liczy się przekazana informacja. Im szybciej, im więcej się dowiemy, tym lepiej. Wg Hanka wcale tak nie jest. Krytyka takiego sposobu porozumiewania się, świadczy o braku nowomowy w jego książkach. Ten fakt urzekł mnie absolutnie. Czytając książki młodego pokolenia nie mogę powstrzymać się od wrażenia, że zależy im przede wszystkim na bezsensownym zaszokowaniu czytelnika. Treść książek jest przynajmniej bardzo słaba, a forma, którą się posługują daleka jest od geniuszu Witkiewicza. Jestem przekonany, że nowi pisarze nie przekazują nic czego nie znajdę w „starych” książkach. Nie oznacza, to że „stare jest lepsze”, po prostu nowe jest bardzo słabe.
Wracając do tezy Hanka jako wykształconego człowieka, należy zauważyć że zna on, zarówno klasyków (czego chyba brakuje naszym pisarzom) jak i współczesnych mu pisarzy. Uznaje geniusz ich dzieła. Poznawanie „konkurencji”, ukazuje Moody'ego jako pasjonata literatury, a nie nadętego pisarzyny zamykającego się we własnej skorupce uwielbienia. Jasnym jest, że zanim stworzymy coś wartościowego, na początku trzeba swoje przeczytać, swoje obejrzeć i swoje posłuchać. Chociaż w serialu nie jest to powiedziane wprost, wydaje się że Hank poznał klasyków literatury, poznał kunszt Balzac'a i Wilde, później poznał literaturę współczesną i znalazł swoje miejsce, lukę w której miał coś do przekazania. Czytając współczesnych polskich twórców, można odnieść wrażenie, że zależy im przede wszystkim na napisaniu. Wartość i oryginalność pozostaje na drugim planie.
Mimo tego Hank nie potrafi się odnaleźć w swoim świecie. Choć „tonie w morzu cipek, jedyne czego chce jest miłość”. Chociaż większość mężczyzn z całą pewnością zamieniłaby swój dom na frywolne życie w otoczeniu kobiet, to Hank jest w swoim podejściu oryginałem i on woli dom z ukochaną. Oczywiście scenarzyści nie dadzą mu sprawdzić się jako ojciec i mąż, ale przecież bez seksu i kobiet serial nie miałby sensu, bo kto chciałbym oglądać dobrego ojca i męża, spełnionego pisarza? Każdy mężczyzna woli widzieć siebie w roli podrywacza, a nie w roli papcia w rajtuzach i kapciach z przytwierdzoną fajką i gazetą.

2 komentarze:

  1. Moim zdaniem, to nie jest tak, że Hank nie potrafi się znaleźć w swoim świecie. Bo to nie jest jego świat. Oglądając serial ciągle mam wrażenie, że światem Hanka jest Nowy Jork, a LA jest miejscem, które go niszczy, z którego w żaden sposób nie potrafi się wydostać. I nie jest to problem tylko Hanka, ale on jako jeden z niewielu go dostrzega. Praktycznie każda z postaci przewijających się przez ekran jest w jakiś sposób zniszczona przez Miasto Aniołów, nawet osoby, które na pierwszy rzut oka pasują tam idealnie, jak Ashby czy Collini.
    A co do postaci Hanka, to warto chyba przywołać komentarz na jego temat jednej z jego "przygód", że jest "analogiem w cyfrowym świecie".
    Pzdr Alek

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał Czernow

    Trochę inaczej widzę rozsądek Hanka co do doboru partnerek. W pierwszym odcinku przespał się z małolatą, która go potem szantażowała tym faktem.

    To że jest inteligentem, to nikt nie przeczy. Szczególnie, że cała postać zostaje w ten sposób wykreowana. W tym przypadku musiałem zawiesić niewiarę, tzn. zaakceptowałem twierdzenie autorów, że mam do czynienia z postacią inteligentną. Problem mój polegał na tym, że Hank tej inteligencji nigdzie nie przejawia. Domyślałem jej po tym np., jak negatywnie odnosił się ekranizacji swojej książki: "O, naśmiewa się z popkultury i Toma Cruise'a = inteligentny :)". Jednak u niego samego nie widać żadnej refleksji, za to mnóstwo w nim opinii na każdy temat. Bez wątpienia w fabule wykazuje się inteligencją emocjonalną - zna się na ludziach, właściwie postępuje z córeczką i dziewczyną itd. Aż dziw bierze, jakim cudem zawalił swój związek (choć pewnie z powodu niepisania i przeprowadzki - znowu, nikt tego nie pokazuje w filmie, to zostaje przedstawione jako fakt). Inteligencja Hanka w samym serialu wyczerpuje się na jego charyzmie. To co mówi bez wątpienia brzmi efektownie i inteligentnie, natomiast ta inteligencja w ogóle nie musi w serialu pracować. Za każdym razem dostajemy produkt końcowy, czyli opinię. Dlatego muszę zawieszać niewiarę, bo inaczej za bardzo by postać popadała w pretensjonalność, szczególnie przy jej manierze rzucania 'cipkami', 'kutasami' i 'kurwami' na prawo i lewo (duży plus dla telewizji za bezkompromisowe tłumaczenie). Toteż taki miałem problem z tym serialem, ale gdy tylko się z nim uporałem, od razu przyjemniej się oglądało :).

    Co do języka serialu, to zwracam uwagę, że poprzez język Hank szokuje równie mocno jak współczesna literatura polska, aczkolwiek na poziomie raczej stylistyczno-moralnym (np. określenie swojej sytuacji egzystencjalnej za pomocą 'morza cipek'). Problem z odbiorem dzisiejszego pisarstwa polega na tym, że walczy ono z samym medium, jakim jest język. Stąd te dziwaczne zabiegi, które tylko męczą odbiorcę. Często książka nie jest o bohaterze, ale o tym, jak autor kreuje sam świat i postacie w nim funkcjonujące (mówimy tutaj o całkowitym uprzedmiotowieniu akcji). Czy to się może podobać? Zależy od gustów, od oczekiwań od literatury i pewnie mnóstwa innych. Jedynie chciałem zwrócić uwagę, że nie jest to szokowanie bezsensowne. Przynajmniej u tych zdolniejszych pisarzy, bo bierni naśladowcy mogą stworzyć prawdziwą sieczkę.... Zobacz więcej

    I nie powiesz mi, że 'Szewców' Witkacego czyta się łatwo, szybko i przyjemnie :).

    OdpowiedzUsuń