piątek, 27 maja 2011

Z zawodów w Borównie 2010

Znalazłem taki niewrzucony wpis, przed debiutem w Suszu jak znalazł.


Wynik w tegorocznym wydaniu Borówna nie był imponujący. Po poprzednich tegorocznych startach można było się spodziewać więcej. Nie udało się i trzeba znaleźć przyczyny tego faktu.

Najważniejszym faktem jest brak formy, czyli nieodpowiednie przygotowanie. Może nie tyle nieodpowiednie, co niewystarczająco intensywne. Od zawodów w Klagenfurcie nie byłem w stanie trenować tak mocno jak przed nim. Miesiąc regeneracji po pełnym dystansie Iromnana, a później brak czasu na zbudowanie formy jaką miałem przed Austrią.

Dodatkowym ogranicznikiem czasowym były dwa zapalenia ucha, które przeszedłem w przeciągu dwóch miesięcy. Antybiotyki osłabiają organizm, a i choroba nie pozostaje obojętna na formę.

 Dodatkowo tydzień wcześniej zniszczyłem się na drużynowej jeździe na czas. Tydzień nie wystarczył na pełną regenerację organizmu. Ostatnim czynnikiem, który ostatecznie mnie pogrążył były opaski uciskowe, których użyłem. Pierwszy raz w ogóle i od razu na zawodach. Niestety nie należy próbować patentów na zawodach bez wcześniejszego wypróbowania.

To by było na tyle. Chyba warto przekonać się o możliwościach swojego organizmu w trakcie zawodów o mniejszym priorytecie, niż załatwić się na ironmanie.

czwartek, 26 maja 2011

Kilka słów dla debiutantów w Suszu

Zbliżają się zawody w Suszu i w związku z tym napisałem kilka słów otuchy dla debiutantów. Mój debiut odbył się we wrześniu 2008 roku i pomimo zebrania dużej ilości doświadczeń, wiem jak trudne zadanie stoi przed przyszłymi ironmanami. Nie będę pisał, o tym żeby przed startem, toaletę odwiedzić sto razy i żeby wziąć ze sobą zapas dętek - o tym wiedzą wszyscy. Napiszę o sprawach mniej oczywistych.


 1. Błędy



Popełnicie całe mnóstwo błędów i nie powinniście się tym przejmować. Ja popełniam je do tej pory. Oto spis poważniejszych błędów, które zrobiłem:
- Przed debiutem nie przebiegłem 21km na sucho ... ten brak doświadczenia, odbił się mocno na biegu.
- Mocno przejeżdżałem i przebiegałem przez strefy żywienia, zaraz po nich zwalniałem - taka głupia psychoza, jak ludzie patrzą to trzeba mocno. Szybko przez strefę, oznaczało niedokładnie przez strefę, co pogłębiało kryzys.
- Źle montowałem zapas dętek i łyżek. Na pierwszym starcie przykleiłem dętkę do siodełka - odkleiła się i musiałem się cofać. Na kolejnym, wsadziłem cały zestaw naprawczy do koszyków na bidony montowanych z tyłu - wypadły, a zapasowa dętka spadła na kasetę i się przedziurawiła. W trzecim paczuszkę z rzeczami na zmianę przykleiłem do koszyka. Niestety w pompce uszkodziła się "blokada skoku" i jechałem z "rozwiniętą pompką" prawie cały dystans.
- Jeśli używasz jakiś nowych bajerów zapytaj się kogoś jak ten szajs J się montuje. Mi dwa razy wypadał bidon aero, zanim nauczyłem się go montować. Taka gapa ze mnie.
- Nawet na najlepszym moim występie w Klagenfurcie, za późno pojawiłem się na starcie i startowałem z końca stawki.

Błędy się zdarzają.

2. Kibole

Pani z kołatką, to niezła czliderka


Pozdrawiaj publiczność. Oni także są na zawodach i trochę się nudzą, będzie im milej. Pozdrawiając dzieci sprawisz im ogromną radość, w końcu uprawiacie sport dla największych twardzieli na świecie. Pozdrowienie od takich mistrzów wywoła ogromy uśmiech, a może kiedyś to dziecko, zainspirowane zawodami, zostanie mistrzem świata?

Pozdrawianie publiczności ma także jeszcze jeden ważny aspekt. Jeśli jesteś w stanie pomachać, to znaczy, że nie umrzesz. Jeśli tępo przebiegasz obok kiboli, to jesteś o krok od kryzysu i powinieneś zwolnić.

3. Sprzęt

Mniam.


Nie przejmuj się sprzętem. Dużo sprzętu, mało talentu, to dość częste zjawisko, zwłaszcza w triatlonie. Nawet super wycieniowani kolesie mogą być za Tobą! Na moich pierwszych zawodach za granicą, zobaczyłem tyle karbonu, że można by nim zapchać dziurę budżetową Grecji. I co? Ja już dawno biegłem, a chłopki w kaskach aero i pełnym kołem na tyle dopiero zjeżdżali do pit stopu.

Jeśli ktoś jest od Ciebie lepszy, to i tak wygra, niezależnie od posiadanego sprzętu. Znany w środowisku i piekielnie mocny Piotrek z Marysina, nazwał swój (chyba) stalowy rower "połykaczem karbonu". Równie znana, ale znacznie ładniejsza od Piotrka, Ulirike Furhmann wyjechała na Hawaje pomimo braku kasku aero i na aluminiowej ramie wygrywając swoją kategorię wiekową podczas debiutu.

4. Na mecie

ALKOHOL!!!


Na koniec z całą pewnością, z całą odpowiedzialnością możesz zbombardować się piwem.

piątek, 13 maja 2011

Roboty Lego NXT

Wpadłem na pomysł, żeby zaprezentować swoje roboty w kolejności chronologicznej.

1. Spuszczacz wody w toalecie:


Niestety ramie robota nie jest wystarczająco silne na mój kibel. Wersja druga robota miała dwa silniki użyte do naciśnięcia przycisku, ale i to nie wystarczyło.

2. Obrońca krzyża:


Chyba najmniej udany robot. Początki, brak cierpliwości i chęć szybkiego zrobienia czegoś. Zainspirowany oczywiście wydarzeniami pod pałacem prezydenckim.

3. DJ Pianola:


Pomysł zaczepnięty od Jacka Fedoryńskiego. Muszę przyznać, że ma chłop jaja. Ja trochę podrasowałem robota. Początkowo chciałem żeby zaintonował "Obławę" Kaczmarskiego, ale właściwie nie chciało mi się pracować nad dokładnym odczytywaniem dźwięków z taśmy ... i jakoś tak został grający nie wiadomo co.

4. Analogowa zmieniarka zdjęć wersja bardzo początkowa:



Chociaż na filmie tego nie widać, robot składa się z jeszcze jednego silnika dociskającego. Docelowo robot ma działać w pętli, a zdjęcia mają się powtarzać.

niedziela, 8 maja 2011

Kobieta w sklepie

Dzisiaj w supermarkecie spojrzała na mnie niezwykle piękna kobieta. Ciemne włosy doskonale podkreślały blado błękitne oczy. Spojrzałem w nie i widziałem jak nieznajoma rozbiera mnie. W jej źrenicach moje ubrania leciały na podłogę sklepu. W końcu zdjęła majtki i natychmiast zaczęła mnie ubierać. W pośpiechu, na głowę włożyła mi także kapelusz pana obok. Po powrocie do domu, sprawdziłem pocztę. Dostałem spam powiększeniu penisa. Skąd ona zna mój adres e-mail? Jeśli, to czytasz odezwij się!

poniedziałek, 2 maja 2011

JP2 beatyfikowany



No i stało się. Jan Paweł Drugi stał się częścią kultu. Dla mnie to smutny dzień. Oto powody.

Jan Paweł Drugi jest dla Polaków ... Adamem Małyszem ... Justyną Kowalczyk, Robertem Kubicą. Proszę się przyznać ... kto czytał którąś z encyklik? Kto wolał papieża Polaka od papieża Niemca? Papież ... był celebrytą, którego słowa były ignorowane ... który w Wadowicach był zagłuszany krzykami "kochamy ciebie" ... krzykami bez refleksji ... krzykami kochającymi kremówki, tak samo jak te krzyki kochają Żmijewskiego w filmach lub Dodę na koncertach. JP2 był wielki, bo był Polakiem i zaszedł daleko, a nie dlatego, że mówił coś sensownego. Niby nie jest to jego wina, ale z drugiej strony akceptował zaistniały stan rzeczy - miast namawiać ludzi do czytania biblii mówił o kremówkach.

Druga sprawa, to biczowanie. Jan Paweł Drugi cierpiąc za grzechy świata niszczył swoje ciało. To jest dla mnie dyskwalifikujące, żeby człowiek kochający świat tak bardzo nienawidził swojego ciała. Tak postępują "emo", którzy tną swoje ręce żyletkami.

Trzecia sprawa, to prezerwatywy w Afryce. Zdaniem JP2 lepiej cierpieć za świat biczując swoje plecy, niż dać im możliwość zaprzestania zarazy ADIS.

Wszystkie powyższe, to może są sprawy do dyskusji (której nie chce mi się prowadzić), ale oto powód najważniejszy ... brzydko napisany i brutalny. Papież Polak (jak i jego następca) ukrywał afery pedofilskie w kościele. Najprościej rzecz mówiąc Ukochany Obrońca Prawdy uważał, że lepiej będzie nie wspomnieć o tym, że ksiądz wkładał dzieciom swojego chuja do dupy ckd (*).

(*) co kończy dowód.