piątek, 1 lipca 2011

Narty

Pierwszy w historii wpis typowo blogowy.

Typowo blogowy, bo opisujący jakieś historie mojego życia. Mam nadzieję, że nie wyjdzie zbyt osobiście, a raczej żartobliwie. Plus w związku z tym, że będą to historie związane z wyjazdem na narty, będzie także trochę o jeździe na nartach. Jeśli triatlonem zajmuję się tylko amatorsko, to na nartach zarabiałem - swego czasu pracowałem jako instruktor, więc na amatorskiej jeździe się znam, trenowanie zawodników i jazda na tyczkach (czyli na patykach) to zupełnie inna bajka. W każdym wpisie będzie jedna porada dotycząca zjazdówek.

Piątek, 25 marca 2011.

Urlop w pracy zaowocował kacem. Musiałem się spakować i przezwyciężyć ogólną alkoholową niemoc. Odwiedziłem Decathlon w którym miałem kupić zegarek ze stoperem - potrzebuję go na samodzielne treningi na basen. Kupiłem tańszy, niż początkowo zakładałem, ale fakt ten odbiłem sobie z nawiązką kupując bardzo ładny i za mały softshell. Od dawna powtarzam, że sport uprawiam tylko po to, żebym z czystym sumieniem mógł chodzić w obcisłych ciuchach. Treningi i wynik to sprawa co najmniej trzeciorzędna, jeśli nie czwartorzędna.
Porada: Jeśli dobrze jeździsz na nartach udowodnij to i przestań patrzeć się na narty podczas zjazdu.

Przed wyjazdem poszedłem na basen, będzie mi go brakować przez tydzień. Zrobiłem całkiem ładniusi trening. Mało ludzi, szybkie pływanie. Kilka godzin później wyjazd do Livigno. Trzy osoby w samochodzie, trzech kierowców. Ja z tyłu … idealne warunki na to żeby przespać podróż. Z dużą dokładnością można powiedzieć, że zasnąłem wyjeżdżając z Warszawy o godzinie 21, a obudziłem się o 10 rano na granicy Szwajcarsko-włoskiej. Daleko od rekordu 27 godzin snu praktycznie bez przerwy, ale przecież nie oto się rozchodzi.
Porada: Im szerzej jedziesz tym niżej możesz zejść (to tak nie do końca). Im niżej możesz zejść, tym styl wygląda lepiej, tym pewniej jeździsz i tym szybciej jeździsz. Ja jeżdżę stanowczo za wysoko. 

Sobota, 26 marca 2011

Pierwszy dzień w Livigno. Rozpakowywanie się oraz pierwszy trening. Mikołaj napisał, że ma go być około 1,5 godziny dziennie. Biegówki idą na pierwszy ogień. Bieganie klasycznym stylem idzie mi jak krew z nosa. Pomęczyłem się godzinę. Później doprawiłem się 5 km biegiem. Po treningach zwiedziłem okoliczne sklepy rowerowe w poszukiwaniu butów na rower. Znalazłem bardzo ładne buciwo, ale niestety dość drogie … dodatkowo moja szeroka stopa nie czuje się w nich jak ryba w wodzie - wszystkie buty SIDI są znane z tego, że są dość wąskie. Jeszcze przemyślę, czy będę je kupował i napiszę Smsa do Mikołaja.
Porada:  Jeździj dynamicznie, naucz się wykorzystywać krawędzie, tak aby w odpowiednim momencie przejść z jednego zakrętu w drugi. Siła z wygięcia nart w łuk, znacznie to ułatwia - trzeba tylko wyczuć moment. Co więcej należy go także kontrolować! Mocniejsze dociśnięcie krawędzi, tuż przed końcem (dokręcenie skrętu) powoduje, że jazda wygląda znacznie lepiej.




Niedziela, 27 marca 2011

Pierwszy dzień iście nartowy. Przypominałem sobie jak należy jeździć na nartach. Przede wszystkim na obunóż. Ciężar powinien być w miarę równo rozłożony na dwie narty. Ciężka sprawa ... na szczęście przy dobrze naostrzonych nartach jest to możliwe.

Oszukuję, nie dokończę tego wpisu nigdy. Ostatecznie wrzucam filmiki z nart, takie z muzyczką :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz