poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rocznica Powstania Warszawskiego

"Czołg" Kaczmarskiego
Dzisiaj wszem i wobec odbyły się obchody rocznicy Powstania Warszawskiego. Od kilku lat zmagam się z tym tematem - przeczytałem "Powstanie '44" Normana Davisa, czy "Kuriera z Warszawy" Nowaka-Jeziorańskiego. Od kilku lat próbuję znaleźć racjonalne powody do tego, żeby nie krytykować postawy dowództwa. 

Lektura "Powstania" i "Kuriera" pokazała bezsensowność decyzji o powstaniu. Jan Nowak przywiózł wiadomości z Londynu mówiące o nieuchronności okupacji sowieckiej. Dowództwo zakazało mu przekazywać tej nowiny, żeby (staram się cytować książkę z pamięci) "chłopakom lżej się umierało". Davis próbuję z Polski zrobić oszukanego sojusznika, któremu obiecuje się pomoc. Angielski historyk ma wiele racji, ale czy w końcu Polacy nie mogliby postąpić rozsądnie, zamiast honorowo? (Udało się to 4 czerwca 1989) Czy już nie za dużo krwi rozlaliśmy w imię zasad? 


Powinniśmy może zaufać radiu sowietów zapowiadającemu pomoc powstańcom? Jak można było im po Katyniu? Nie mam pojęcia. Niektórzy twierdzą, że dzięki powstaniu, Polska nie została wcielona do Związku. To jest argument z którym się zgadzam. Powstanie i hitlerowcy zabiły tyle inteligencji, że nie trzeba było wprowadzać takiego terroru jak to miało miejsce w kraju powszechnej szczęśliwości. Jeśli ktoś uważa, że Stalin zląkł się Polaków, to chyba powinien przeczytać kilka książek o tym zbrodniarzu. Jestem przekonany, że Koba nie bał się niczego, ani nikogo. Następca Lenina miał plan, który wcielał w życie. Każdy ruch był ściśle zaplanowany i rozważony. Jeśli z Polski nie zrobił "republiki", to miał w tym interes.

Gorszym rozwiązaniem od powstania byłoby ew. powstanie przeciwko grabiącej i mordującej armii sowieckiej. Wtedy polska ziemia mogłaby spłynąć krwią i głodem znacznie bardziej, niż Ukraina przed drugą wojną. Być może dlatego warto było wywołać powstanie? Jestem w stanie wyobrazić sobie polską, gorącą krew występującą przeciwko sowietom. Na szczęście, do powstania przeciwko sowietom nie doszło, bo nastąpiłyby czasy mroczne i złe, znacznie mroczniejsze i złe, niż te które były. A wesoło i tak nie było, trzeba było zaciskać zęby, ukrywać się, nie dać niszczyć inteligencji. Sowieci tak, czy inaczej, zabijaliby nas w Rembertowie, ale może zniszczyliby nas mniej. Może zostałoby więcej ludzi, z których buduje się dzisiaj nasz piękny kraj? 

Doktor nauk - Krzysztof G. widząc mnie wraz z wraz z moimi przyjaciółmi noszącymi opaski powstańców, zapłakał cicho nad mym moim potencjalnym losem słowami: Tacy ludzi jak Jakub oddali życie w powstaniu! A oni powinni żyć! Powinni "zrobić" jeszcze parę dziewczyn! Powinni móc się napić wódki, a nie ruszać ze scyzorykiem na czołg. Niestety dowództwo zabrało im tę możliwość. Słowa doktora ostatecznie przekabaciły mnie na stronę przeciwników powstania. 

Jestem przeciwnikiem, chociaż wiem ... że sam stanąłbym do tej bezsensownej walki. I zginąłbym. I wiem, że bezsensownie ruszyłbym na czołg ze scyzorykiem. Dlatego mam szacunek dla powstańców i nigdy nie powiem im prosto w oczy, że to był bezsensowny rozlew krwi. Jednakże dla przywódców powstania nie zostawiam suchej nitki.


3 komentarze: