piątek, 17 lipca 2009

Piątek 17

Witajcie,
właśnie wróciłem z roweru i basenu. Pomimo absolutnego wycisku na pływalni (ćwiczenia siłowe), a później na  rowerze  (45 km) i działanie endorfin ból po Leszku Kołakowskim zostaje. W tak smutnej chwili powinienem się zamknąć i nic nie pisać, ale muszę się z kimś podzielić refleksją.
Wychodząc z basenu usłyszałem "Show must go on" Queen.  Leszek Kołakowski był jedną z niewielu osób, która sprawiała, że wierzyłem że może być dobrze, że warto wierzyć i warto coś robić. Teraz co pozostaje? Może parafraza ze słów Jacka Kaczmarskiego: "Pozostały jeszcze książki, one już chce czy nie chce nie są moje". Może trzeba się cieszyć tym co zostawił i konteplować Jego myśli, tak aby stały się moimi.
Kuba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz